-Muszę wyjść – powiedziałam
ubierając w pośpiechu buty, zarzucając na siebie kurtkę i krzywo nakładając na
głowę czapkę.
- Co się… .
- Co się… .
Później mamo, później.
Teraz nie mam czasu. Jeszcze raz przepraszam. Powiedziałam w pośpiechu
wychodząc i spoglądając na zdziwione miny maluchów
Pędziłam z prędkością dość zawiłą chodziło mi po prostu o to aby jak najszybciej dojechać do szpitala…
Zaparkowałam na miejscu oznaczonym kopertą, i popędziłam do izby przyjęć.
- Dzień dobry. Dostałam przed chwilą od państwa telefon, że leży tu moja przyjaciółka
-Nazwisko ? – spytała recepcjonistka głosem tak znudzonym że aż jeszcze bardziej się zdenerwowałam
- Kosok. Daria Kosok
- A Pani jest ?
- Przyjaciółką, ale póki co jedyną osobą, która może ją odwiedzić. Rodzina przyjedzie dopiero za co najmniej 11 godzin
- Spojrzała na mnie wrednym wzrokiem. A ja czekałam.
- Sala nr 17, drugie piętro.
Pognałam na górę, nawet nie wymawiając krótkiego dziękuje.
Przed drzwiami od Sali, zatrzymałam się na chwile zastanawiając się czy powinnam tam wejść.
Uchyliłam drzwi. Zobaczyłam dwa łóżka.. Biel na ścianach przypomniała mi od razu moje pobyty w szpitalu.. Odsunęłam od siebie te wspomnienia bo choć dawno temu i bardzo krótkie były bardzo nie przyjemne.
Leżała… Podłączona mnóstwem kabelków do tych wszystkich urządzeń.. Spała… Ciekawa byłam jej, stanu co się stało, jak.. Lekarz powiedział mi tylko tyle że miała wypadek.. Zderzyła się z innym autem, Kierowca tamtego zjechał na przeciwległy pas.. Był pijany.. Przez pamięć przemknęły mi nasze rozmowy jak zdawała to prawo jazdy, jak narzekała na kursanta, na nasze dziurawe drogi zazdrościłam jej odwagi.. Sama po jej długich namowach i rodziców zresztą też sama zdecydowałam się na prawko, o dziwo spodobało mi się i zaczęłam jeździć, jak już zdałam prawie wszędzie poruszam się autem.
Z zamyślenia wyrwał mnie lekarz..
- Pani…?
- Pasternak, przyjaciółka Darii, wskazałam nikłym ruchem głowy na łóżko na, którym leżała. A na dźwięk swojego nazwiska mimowolnie dotknęłam dłonią wisiorka, który dostałam od Pawła.. Kiedyś tak mi bliski a kilka godzin temu nie poznałam jego głosu przez telefon..
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście. Wyszłam za nim z Sali i przeszłam spory kawałek.. Jeny jakie te hole w tym szpitalu są długie…
Usiadłam na krześle, które jak się domyśliłam było przeznaczone dla mnie
- Pani przyjaciółka …
- Proszę mówić prosto z mostu.. – Spróbowałam pomóc mu zacząć
- Nie odniosła aż tak poważnych obrażeń, ale biorąc pod uwagę jej.. ogólny stan zdrowia.. Wstrząs mózgu, złamana ręka.. Dla każdego nie aż tak poważna jednak..
- Ma pan na myśli to, że osoby niepełnosprawne dwa razy dłużej będą dochodzić do siebie po wypadku, który dla osoby zdrowej … zrobiłam teatralną pauzę szukając odpowiedniego słowa. Który u osoby zdrowej nie wywołał by aż tak poważnych powikłań niż wskazują na to nazwy.
Kiwnął głową, ale z jego wyrazu twarzy udało się ujrzeć dość duże zaskoczenie tym w jaki sposób wyjaśniłam sama sobie to co on chciał mi przekazać.
Straszne, niby niepełnosprawność nie jest w naszym kraju czymś obcym, wręcz przeciwnie jest.. dość powszechna a jednak nawet lekarze traktują nas… tak jak by nas próbowali chronić przed światem zewnętrznym mimo, że wcale tego nie potrzebujemy..
Omówiłam z nim jeszcze kilka spraw… Zadałam kilka istotnych pytań. Poprosiłam ze jeśli się obudzi, mają natychmiast do mnie zadzwonić
Pożegnałam się, zadzwoniłam do mamy mówiąc, że wracam do siebie. Nie pytała czemu, zawsze wiedziała kiedy należy nie pytać. Odetchnęłam wychodząc ze szpitala, zanim natomiast odpaliłam silnik odszukałam w galerii zdjęć swojego telefonu, zdjęcie z mojego ulubionego meczu na którym byłam.. Jeden mecz a tyle zmienił.. Uśmiechnęłam się do siebie mimo smutku który czułam w sercu. Spojrzałam na zegarek.. 23:00. Zdążę na pasterkę.. Zapięłam pas i ruszyłam przed siebie.
_____________________________________________________
Przepraszam za długą nie obecność.
Wracam , odmieniona i pełna sił
I promise
#Eve
Pędziłam z prędkością dość zawiłą chodziło mi po prostu o to aby jak najszybciej dojechać do szpitala…
Zaparkowałam na miejscu oznaczonym kopertą, i popędziłam do izby przyjęć.
- Dzień dobry. Dostałam przed chwilą od państwa telefon, że leży tu moja przyjaciółka
-Nazwisko ? – spytała recepcjonistka głosem tak znudzonym że aż jeszcze bardziej się zdenerwowałam
- Kosok. Daria Kosok
- A Pani jest ?
- Przyjaciółką, ale póki co jedyną osobą, która może ją odwiedzić. Rodzina przyjedzie dopiero za co najmniej 11 godzin
- Spojrzała na mnie wrednym wzrokiem. A ja czekałam.
- Sala nr 17, drugie piętro.
Pognałam na górę, nawet nie wymawiając krótkiego dziękuje.
Przed drzwiami od Sali, zatrzymałam się na chwile zastanawiając się czy powinnam tam wejść.
Uchyliłam drzwi. Zobaczyłam dwa łóżka.. Biel na ścianach przypomniała mi od razu moje pobyty w szpitalu.. Odsunęłam od siebie te wspomnienia bo choć dawno temu i bardzo krótkie były bardzo nie przyjemne.
Leżała… Podłączona mnóstwem kabelków do tych wszystkich urządzeń.. Spała… Ciekawa byłam jej, stanu co się stało, jak.. Lekarz powiedział mi tylko tyle że miała wypadek.. Zderzyła się z innym autem, Kierowca tamtego zjechał na przeciwległy pas.. Był pijany.. Przez pamięć przemknęły mi nasze rozmowy jak zdawała to prawo jazdy, jak narzekała na kursanta, na nasze dziurawe drogi zazdrościłam jej odwagi.. Sama po jej długich namowach i rodziców zresztą też sama zdecydowałam się na prawko, o dziwo spodobało mi się i zaczęłam jeździć, jak już zdałam prawie wszędzie poruszam się autem.
Z zamyślenia wyrwał mnie lekarz..
- Pani…?
- Pasternak, przyjaciółka Darii, wskazałam nikłym ruchem głowy na łóżko na, którym leżała. A na dźwięk swojego nazwiska mimowolnie dotknęłam dłonią wisiorka, który dostałam od Pawła.. Kiedyś tak mi bliski a kilka godzin temu nie poznałam jego głosu przez telefon..
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście. Wyszłam za nim z Sali i przeszłam spory kawałek.. Jeny jakie te hole w tym szpitalu są długie…
Usiadłam na krześle, które jak się domyśliłam było przeznaczone dla mnie
- Pani przyjaciółka …
- Proszę mówić prosto z mostu.. – Spróbowałam pomóc mu zacząć
- Nie odniosła aż tak poważnych obrażeń, ale biorąc pod uwagę jej.. ogólny stan zdrowia.. Wstrząs mózgu, złamana ręka.. Dla każdego nie aż tak poważna jednak..
- Ma pan na myśli to, że osoby niepełnosprawne dwa razy dłużej będą dochodzić do siebie po wypadku, który dla osoby zdrowej … zrobiłam teatralną pauzę szukając odpowiedniego słowa. Który u osoby zdrowej nie wywołał by aż tak poważnych powikłań niż wskazują na to nazwy.
Kiwnął głową, ale z jego wyrazu twarzy udało się ujrzeć dość duże zaskoczenie tym w jaki sposób wyjaśniłam sama sobie to co on chciał mi przekazać.
Straszne, niby niepełnosprawność nie jest w naszym kraju czymś obcym, wręcz przeciwnie jest.. dość powszechna a jednak nawet lekarze traktują nas… tak jak by nas próbowali chronić przed światem zewnętrznym mimo, że wcale tego nie potrzebujemy..
Omówiłam z nim jeszcze kilka spraw… Zadałam kilka istotnych pytań. Poprosiłam ze jeśli się obudzi, mają natychmiast do mnie zadzwonić
Pożegnałam się, zadzwoniłam do mamy mówiąc, że wracam do siebie. Nie pytała czemu, zawsze wiedziała kiedy należy nie pytać. Odetchnęłam wychodząc ze szpitala, zanim natomiast odpaliłam silnik odszukałam w galerii zdjęć swojego telefonu, zdjęcie z mojego ulubionego meczu na którym byłam.. Jeden mecz a tyle zmienił.. Uśmiechnęłam się do siebie mimo smutku który czułam w sercu. Spojrzałam na zegarek.. 23:00. Zdążę na pasterkę.. Zapięłam pas i ruszyłam przed siebie.
_____________________________________________________
Przepraszam za długą nie obecność.
Wracam , odmieniona i pełna sił
I promise
#Eve